Stalin
postanowił po II wojnie światowej, że Polska nie może mieć
elektrowni jądrowej. Inne kraje bałtyckie owszem tak. ZSRR uznało,
że byśmy się nader szybko rozwinęli gospodarczo i jesteśmy zbyt
niebezpiecznym państwem, bo możemy tę technologię wykorzystać do
innych celów. Co dostaliśmy zamiast elektrowni jądrowej? Pałac
Kultury i Nauki w Warszawie.
Powiedział o tym minister energii Krzysztof Tchórzewski podczas wystąpienia inaugurującego VI Ogólnopolski Szczyt Energetyczny w Gdańsku. Młodzi technokraci z Unii Europejskiej postrzegają nasz kraj jako słaby i niewydolny, a nie mają świadomości o tym, że po wojnie byliśmy pod okupacją sowiecką. Minister Tchórzewski opowiedział się za budową w Polsce elektrowni jądrowej, gdyż jej odpady paliwa są niewielkie, zaś elektrownia tradycyjna 1000 MW– o czym mało kto wie – spala na dobę 9,5 tys. ton węgla na dobę, tj. od 170 do 200 kolejowych wagonów.
-
Przy budowie jądrówki mam nadzieję, że oprzemy się na polskim
kapitale, powiedział Tchórzewski. Pochwalił Gdańsk za wdrażanie
innowacyjnych rozwiązań w gospodarce energetycznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz