niedziela, 8 kwietnia 2018

Indochiny 2018 (odcinek 30)

Do kolejnego kompleksu zabytkowych świątyń w kambodżańskim Angkorze pojechaliśmy wynajętym prywatnie tuk tukiem, czyli trzykołowym pojazdem. Trzeba było przejechać kamiennym mostem po obu stronach pełnym kamiennych rzeźb twarzowych, robiących na nas spore wrażenie.
Przewodnicy informują licznych turystów, że ruiny Angkoru znajdują się na liście dziedzictwa kulturalnego UNESCO.  Cały kompleks, na który składają się ruiny miast, świątyń, jak i pałaców budowanych na przestrzeni wieków, jest oceniany według archeologów za największy kompleks miejski ery preindustrialnej.
I nasza trójka polskich podróżników z Gdańska dowiedziała się o tym, że infrastruktura Angkoru wraz z licznymi drogami i kanałami rozpościerała się na powierzchni 1000 km kw. Trudno nam było w to uwierzyć, że dla porównania średniowieczny Angkor obszarowo był podobnej wielkości, co dzisiejsze Los Angeles.
Trudno jest zrobić zdjęcie zabytkowym rzeźbom bez turystów. Jest ich w Angkorze pełno, a najwięcej Chińczyków pozujących do zdjęć.
Myśmy spotkali turystów z kanadyjskiego Toronto, którzy również zrobili sobie pamiątkowe zdjęcia.
Nasza trójka w ciągu kilku godzin pobytu obejrzała tylko niewielką część kamiennych rzeźb. Dawne świątynie i pałace, w ogólnej liczbie aż 72, były rozproszone na 24 kwartałach o powierzchniach około 8 km kw. Do naszych czasów nie wszystkie się zachowały. Ale na zwiedzenie tych, które się ostały, jeden dzień zwiedzania to stanowczo za mało. Dlatego można nabyć droższy bilet, ważny do trzech, a jeszcze droższy nawet i siedmiu dni.
Nas zafascynował labirynt kamiennych płaskorzeźb kobiet w wyuzdanych pozach.
Zastanawialiśmy się czemu służył ten labirynt kobiecych rzeźb? (dcn.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz