Widok wychudzonych białych krów nie jest zbyt częsty w Kambodży.
Najwięcej jest ich w dolinie Mekongu, gdzie jest łatwiej o pokarm.
Wieczorem wybrałem się pieszo ponownie w okolice bambusowego mostu.
Z wysokiego brzegu rzeki na noc zaganiano krowy do zagród.
Krowy na ulicy to normalka. Starszy mężczyzna musiał się uporać
z krową, jak i powierzonym mu wnuczkiem.
Krowy spotkałem też na pobliskim cmentarzu, jak piły wodę z
kamiennych zbiorników.
Po ugaszeniu pragnienia, te dwie krowy też korzystając z ruchliwej
ulicy musiały zostać zagonione do zagrody.
Na terenie cmentarza znajdowała się okazała pagoda, w której
powitał mnie 84-letni Buddysta. Był bardzo zdziwiony tym, że progi
jego świątyni odwiedził turysta aż z Polski.
Wracając rzecznym nabrzeżem w kambodżańskim mieście
Kampong Cham do hotelu Moon
River, natknąłem się na pozującą do zdjęć parę ślubną.
Moją uwagę zwróciła wyjątkowo rozłożysta suknia ślubna.
Nie był bym sobą, gdybym nie zrobił zbliżenia na młodą parę.
Tak przyglądając się tej egzotycznej urodzie pomyślałem sobie,
jak piękne mogą być dzieci z tego małżeństwa. (dcn.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz