sobota, 31 grudnia 2016

„Czerwoni” pokonani przez „żółtych”

Bez udziału byłego premiera RP Donalda Tuska, a obecnie szefa Rady Europejskiej, wynikiem 6:4 dla „żółtych” zakończył się piłkarski mecz sylwestrowy piłkarzy amatorów wywodzących się ze Spółdzielni Pracy Usług Wysokościowych ,,Świetlik”. Do przerwy prowadzili 2:1 „czerwoni”.
- Rok temu piłkarski pojedynek zakończył się remisem 2:2. Tegoroczna sylwestrowa potyczka zwiastuje emocje, bowiem remis nikogo tym razem nie zadowoli i każda z drużyn dążyć będzie do zwycięstwa. Nie zabraknie zatem twardej, aczkolwiek sportowej walki – powiedział radny miasta Gdańska Andrzej Kowalczys w rozmowie z Dawidem Schenkiem z TVP Gdańsk.
W zespole „czerwonych” koszulek w pierwszej połowie meczu na bramce po raz pierwszy stanął radny miasta Gdańska Andrzej Kowalczys, (mieszkaniec gdańskich Rozstajów na Zaspie).
Mecz dwa razy po 40 minut poprowadził znany sędzia klasy międzynarodowej Krzysztof Słabik, były bramkarz Lechii Gdańsk.
Utworzono składy dwóch zespołów w miarę o równych siłach i w zależności od koloru koszulek podzielonych na „czerwonych” i „żółtych”.
Był to już 32. pojedynek „Starych” i „Młodych” Świetlikowców! Mecz ze sporym zainteresowaniem mediów na ewentualność przylotu z Brukseli Donalda Tuska, odbył się w sylwestrową sobotę 31 grudnia 2016 roku na bocznym boisku MOSIR w Gdańsku Wrzeszczu przy ul. Traugutta 29.
Początek meczu należał do „żółtych”, którzy przystąpili do frontowego ataku, a najgroźniejszym był Zbigniew Lula.
Doskonale na bramce „czerwonych”, dzięki skutecznym interwencjom, spisywał się bramkarz amator na tej pozycji Andrzej Kowalczys.
Piłkę z przedpola „czerwonych” umiejętnie wyprowadzał radiowiec red. Wojciech Jankowski, ksywa „Jankes” (kontuzjowany w pierwszej połowie meczu).
Czerwoni” głośno komenderowani przez Andrzeja Kowalczysa przejęli inicjatywę i coraz lepiej sobie poczynali na sztucznej murawie boiska.
Doskonale zgrany duet w „czerwonych” tworzyli nr 18 na koszulce Andrzej Marchel i nr 8 na koszulce Jakub Sampławski.
To właśnie Jakub Sampławski strzelił pierwszego gola i „czerwoni” objęli prowadzenie 1:0..
Na pozycji atakującego w zespole „żółtych” dzielnie radził sobie Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, ale skuteczniejsza była obrona „czerwonych”.
Czerwoni” nie spoczywali na laurach i całą pierwszą połowę meczu nacierali na bramkę „żółtych”.
Co rusz „czerwoni” oddawali strzały w światło bramki „żółtych”
Kolejny strzał na bramkę „żółtych” okazał się być celny, a zdobywcą gola został Krzysztof Paszkiewicz. Pokonał on zawodowego bramkarza Zbigniewa Staniaka.
Czerwoni” prowadząc 2:0, nieco spuścili z tonu i do kontrataków przeszli „żółci”. Ich napastnik Andrzej Voigt z dość daleka posłał piłkę pod poprzeczkę, a niezbyt wysoki bramkarz Andrzej Kowalczys jej nie sięgnął i zrobiło się 2:1.
Żółci” mogli doprowadzić do remisu, ale na linii strzału stanął z 'czerwonych” obrońca Tomasz Arabski, który przepłacił to bolesną kontuzją.
Sędzia Krzysztof Słabik odgwizdał koniec pierwszej połowy i zawodnicy obu zespołów udali się do szatni. Kibiców piłkarskich przybyło.
Przed drugą połową meczu zawodnicy obu zespołów zrobili sobie wspólne pamiątkowe zdjęcie na tle swoich trzech kolegów z boiska którzy już od nas odeszli: Arama Rybickiego, Macieja Płażyńskiego i Andrzeja Kawy. Ich niebieskie koszulki wisiały w tle. Trzy race wystrzelono dla upamiętnienia kolegów z boiska.
Podczas przerwy usłyszałem jak któryś ze znajomych Jacka Karnowskiego zobligował go do strzelenia gola. Prezydent Sopotu tak bardzo wziął sobie to do serca, że rzeczywiście trafił celnie do bramki „czerwonych” doprowadzając do remisu 2:2. Przy czym na bramce „czerwonych” po zmianie obu bramkarzy w drugiej połowie stał zawodowiec Zbigniew Staniak.
Żółci” poszli za ciosem i kolejnego gola na 3:2 zdobył Zbigniew Lula (na zdjęciu stoi trzeci od prawej).
Wyrównał na 3:3 Andrzej Marchel, (na zdjęciu z prawej).
Duet „czerwonych” Andrzej Marchel i Jakub Sampławski, po raz kolejny okazał się bardzo skuteczny, bo "młodziak" Sampławski pokonał Kowalczysa i „czerwoni” po raz drugi objęli prowadzenie 4:3.
Do remisu 4:4 doprowadził celny strzał Mariana Kosznickiego z zespołu 'żółtych”.
Obrońca „czerwonych” Tomasz Arabski nie upilnował Andrzeja Voigta, który dla „żółtych” zdobył prowadzenie 5:4 poprzez strzelenie swojego drugiego gola.
Usilnie próbował zdobyć swojego drugiego gola w tym meczu Jacek Karnowski, ale obrońca „czerwonych” Tomasz Arabski był wyjątkowo waleczny przy tym atakującym zawodniku z Sopotu.
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski nie wdawał się już w dryblingi i doceniając skuteczność strzelecką Andrzeja Voigta, do niego celnie podał piłkę.
Mimo szczelnej obrony ”czerwonych” Andrzej Voigt przelobował bramkarza Zbigniewa Staniaka i „żółci” zwiększyli swoją przewagę na 6:4.  Voigt, jak przyznał lekko kontuzjowany, który specjalnie przyjechał do Gdańska na mecz z Warszawy, został królem strzelców. Zdobył dla "żółtych" aż trzy gole.
Do końca meczu oba zespoły grały bardzo ambitnie, ale wynik już nie uległ zmianie.
Mecz zakończył się wygraną „żółtych” 6:4. W dużej mierze jest to zasługa bramkarza Andrzeja Kowalczysa, który głośno komenderując, odpowiednio rozstawiał na boisku piłkarzy swoich dwóch zespołów.
Pierwszą połowę Kowalczys jako „czerwony: wygrał 2:1, a po przerwie już jako 'żółty” 6:4.
Do siedziby gdańskiego MOSiR, po meczu zaproszono piłkarzy na ciepły bigos, pieczoną kiełbaskę z cebulką, no i kiszone ogórki.
Toast za szczęśliwy Nowy 2017 Rok wzniósł prezes „Świetlika” Jarosław Czarniecki, który wszystkim życzył zdrowia i zachowania mądrości życiowej.

Tekst i zdjęcia: Włodzimierz Amerski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz