Gdańskiej legendzie futbolu
Romanowi Koryntowi, piłkarskie buty czyścił... Andrzej Piotr
Szydłowski. Tego dowiedziałem się w sobotę 15 października 2016
roku, podczas inauguracji turnieju amatorskiej piłki nożnej „Do
Przerwy 0:1”, od jedenastu lat rozgrywanego na gdańskiej Zaspie.
Do tego czyszczenia butów korkowych
Romana Korynta dochodziło na gdańskiej Lechii w latach
pięćdziesiątych minionego XX wieku. Jak mi osobiście powiedział
Andrzej Szydłowski, to on jest nawet z tego dumny, bo wtedy
dla piłkarskich trampkarzy był to wielki zaszczyt.
Ten obecnie słynny piekarz, cukiernik
i przedsiębiorca był właśnie wtedy trampkarzem w gdańskiej
Lechii. Urodził się 22 lutego 1945 r. w Trzebieszowie, gminie
wiejskiej znajdującej się w województwie lubelskim, w powiecie
łukowskim. Do trzeciego roku życia mieszkał wraz z rodzicami w
pobliskim Łukowie.
Młodzi piłkarze amatorzy, łowcy
autografów, wiedzą chyba o tym, że Andrzej Szydłowski
uzyskał w 2010 roku tytuł Światowego Piekarza Roku, nadany przez
Światową Unię Piekarzy UIB. W tym samym roku uzyskał też Złotą
Odznakę Honorową Polskiego Związku Piłki Nożnej
Spytałem o jego związki z piłką
nożną. Okazuje się, że w roku 1956 jako trampkarz otrzymał w
gdańskiej Lechii tzw. sztywną kartę piłkarza. Wtedy miał już
jedenaście lat. I właśnie wtedy on jak i jego klubowi rówieśnicy
zabiegali o to, aby choćby dotknąć butów sportowych Romana
Korynta. A ten, który doznał zaszczytu wyczyszczenia od trawy
korki piłkarskich butów, rósł w oczach klubowych kolegów.
Takie korki wówczas w siermiężnej
Polsce miało tylko kilku czołowych piłkarzy. Korynt był wtedy
zawodnikiem narodowej kadry, wyjeżdżał na mecze międzypaństwowe
za granicę i sobie takie piłkarskie buty z wkręcanymi korkami po
prostu sam kupił.
Przemawiający do piłkarskiej młodzieży i rozdający autografy były piłkarz
Andrzej Piotr Szydłowski, do 1963 roku jako junior grał w
Lechii Gdańsk. W ramach odbywanej służby wojskowej w jednostce
łączności, w latach 1968-69 grał w trzecioligowym zespole w
Świeciu nad Wisłą. Grał też w Orlętach Łuków i Legii
Warszawa.
Już jako wyszkolony piłkarz Andrzej
Szydłowski w latach 1969-1974 był kapitanem drużyny piłkarskiej
Huragan w Międzyrzecu Podlaskim, leżącym w pobliżu jego
rodzinnego Łukowa. Grał tam na pozycji stopera.
Andrzej Szydłowski rozdawał
młodzieży autografy, która chyba mało o tym wie, że sportowe
umiejętności przejęli po nim dwaj synowie Jacek i Paweł.
Oni też trenowali piłkę nożną w Lechii Gdańsk pod okiem trenera
Józefa Gładysza. Obecnie zajmują się pokonywaniem na
nogach długodystansowych dystansów.
A jedną z najbardziej znanych
gdańskich ultrasek
jest Małgorzata Szydłowska, córka
Andrzeja, której niesamowitą pełnię szczęścia daje
wielokilometrowe bieganie po... górach. - To moje sportowe geny o tym decydują, chwali się były piłkarz.
Jej
spory sportowy sukces, to TDS, czyli Ultra-Trail du Mont-Blanc na
dystansie 119 km, który zaliczyła w 2014 roku, zajmując 12 miejsce
wśród kobiet (zdjęcie z jej zbiorów).
Ultramaratony są dłuższe od
królewskiego olimpijskiego dystansu (42 km i 195 m) i zdecydowanie
bardziej wymagające. Biegi ultra mają to do siebie, że odbywają
się w przepięknych krajobrazach przyrody, gdzie biegacz nie tylko
rywalizuje ze swoimi słabościami, ale jest sam na sam z potęgą
natury.
Najbardziej znanymi ultramaratonami w
Polsce są m.in.: Bieg 7 Dolin w Beskidzie Sądeckim (100 km), Bieg
Rzeźnika (80 km w Bieszczadach), Sudecka Setka w Sudetach, czy Bieg
7 Szczytów w Sudetach (aż 240 km).
To podczas takich biegów można
zobaczyć jak przepiękne są polskie krajobrazy, a pokonując trasę
przez wiele godzin, jeszcze bardziej stajemy się szczęśliwi, i
jeszcze bardziej uzależniając się od takiego obcowania z naturą.
Dwóm honorowym gościom za przybycie
na gdańską Zaspę podziękował główny organizator turnieju „Do
Przerwy 0:1” Andrzej Kowalczys (na powyższym zdjęciu z
lewej). Ja do tych podziękowań również się dołączyłem, przy
okazji dowiadując się od Romana Korynta, że on na początku
swojej sportowej kariery przez trzy lata boksował. Ostatnią 31
walkę stoczył z Bartłomiejem Pawłowskim. Sędziowie jemu
przyznali zwycięstwo, co według Korynta po raz kolejny było
niesłuszne. Rzucił więc boks na rzecz piłki nożnej. Odparłem
mu, że ja miałem podobnie, bo jak zostałem skrzywdzony - w mojej
ocenie - przez sędziów podczas klasyfikacyjnych zawodów gimnastyki
przyrządowej, to zacząłem chodzić na treningi lekkoatletyki do
klubu AZS Gdańsk. Biegałem krótkie dystanse. Ale choćby w
przybliżeniu nie miałem takich sukcesów sportowych jakie osiągnął
Roman Korynt.
Ta 87-letnia gdańska legenda piłki nożnej, której
ponad pół wieku temu korki czyścił obecny mistrz gdańskiego
piekarnictwa Andrzej Szydłowski.
Tekst i zdjęcia: Włodzimierz
Amerski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz