poniedziałek, 10 października 2016

Statystowałem w filmie Andrzeja Wajdy


Z ogromnym smutkiem przyjąłem informację telewizyjną o śmierci wieczorem 9 października 2016 roku Andrzeja Wajdy. Odszedł od nas, w wieku 90 lat, jeden z najwybitniejszych polskich reżyserów filmowych, teatralnych i telewizyjnych. Ten mój smutek osobisty bierze się z tego, że miałem okazję bliżej poznać Andrzeja Wajdę statystując w jego filmie pt. „Człowiek z Żelaza”. 
W Sali Historycznej BHP Stoczni Gdańskiej, wówczas im. Lenina, odtwarzałem rolę dziennikarza fotoreportera, czyli samego siebie. Jestem nawet widoczny w tym filmie na jednym z ujęć wraz z gniewną dziennikarką Krystyną Jandą
W sali BHP 30 sierpnia 1980 roku doszło do podpisania Porozumień Sierpniowych. Jako dziennikarz PAP byłem tego bezpośrednim świadkiem i relacjonowałem to ważne wydarzenie na cały kraj i świat.
Ilekroć ten film puszcza się w telewizji z okazji wydarzeń sierpniowych 1980 roku, to niektórzy dawni znajomi, po rozpoznaniu mnie, dzwonią do mnie z informacją, że właśnie mnie widzieli w filmie Wajdy. 
Do tego statystowania sam się zgłosiłem, a moim osobistym rekwizytem był mój prywatny aparat fotograficzny marki Praktica super TL. Otrzymałem go na Politechnice Gdańskiej w nagrodę za największą ilość opublikowanych zdjęć w uczelnianej Kronice Studenckiej PG.
Ten film polityczny został nakręcony w 1981 roku, a jego premiera odbyła się 27 lipca 1981 roku w Gdańsku.
Autor scenariusza Aleksander Ścibor-Rylski w okresie sześciu dni na podstawie dokumentów, relacji świadków, zapisów magnetofonowych napisał scenariusz "Człowieka z żelaza".
W tym czasie w Polsce trwał stan wojenny, od 13 grudnia 1980 roku do jego zawieszenie 31 grudnia 1982 roku i zniesienia go 22 lipca 1983 roku.
W czołówce filmu zamieszczono tekst: "Wszystkie postacie w tym filmie są dziełem wyobraźni autorów mimo, że przedstawiono je na tle rzeczywistych wydarzeń, jakie niedawno zaszły w Polsce, a w dialogach użyto pewnej ilości autentycznych wypowiedzi i dokumentów. Nie należy tych postaci łączyć z żadnymi prawdziwymi osobami, które odegrały istotną rolę w historycznym przełomie roku 1980."
Za swój spory dziennikarski sukces uznaję jednak nie ten filmowy epizod, lecz wypowiedź jaką udało mi się wcześniej pozyskać od Andrzeja Wajdy dla Polskiej Agencji Prasowej, gdyż w jej gdańskim oddziale pracowałem. Zadzwoniono do mnie z warszawskiego Działu Kultury PAP z prośbą, abym odszukał przebywającego w Gdańsku reżysera i aby coś powiedział na temat przygotowywanego przez siebie filmu w Stoczni Gdańskiej.
Wtedy obowiązywał stan wojenny. Jego przepisy ograniczały podstawowe prawa obywatelskie. Wprowadzono godzinę milicyjną (do maja 1982), zawieszono działalność organizacji społecznych i związków zawodowych. Niektóre rozwiązano, jak np. "Solidarność", Niezależne Zrzeszenie Studentów, Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, ZASP czy ZLP. Na znak protestu ludzie kultury nie chcieli nic powiedzieć do mediów. Owszem mówiono, ale to, że prasa kłamie!
Zleceniodawcy z Warszawy liczyli się z tym, że Wajda – jeśli uda mi się go nawet odszukać - może mi odmówić wypowiedzi. Stanąłem zatem przed niebywałym wyzwaniem. Jakieś zrządzenie losu sprawiło, że ledwie co wyszedłem z gmachu siedziby kilku redakcji przy Targu Drzewnym w Gdańsku i kierując się w stronę stoczni, dostrzegłem grupkę ludzi podążającą od strony gdańskiego rynku w kierunku pomnika Jana III Sobieskiego. W tej grupce szedł rozmawiający z kimś Andrzej Wajda. Podszedłem i się przedstawiłem. Musiał zobaczyć w moich oczach desperację, bo do dzisiaj nie wiem co sprawiło, że udzielił mi krótkich odpowiedzi na dwa zadane pytania. Jak je opracowałem i puściłem teleksem do centrali PAP w stolicy, to nie wierzyli, że mi się to udało. Nawet nagrodę finansową za pozyskaną w stanie wojennym wypowiedź Andrzeja Wajdy otrzymałem. Ale – jak pamiętam - honorarium filmowe za statystowanie w jego filmie było większe.

Włodzimierz Amerski   (fot. ONS.pl)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz